Stępień: Kto siedzi w Sądzie Najwyższym

REKLAMA

Pochodzący z Koszalina sędzia Sądu Najwyższego Waldemar Płóciennik ma wybitne osiągnięcia w ochronie sędziów stanu wojennego przed odpowiedzialnością dyscyplinarną bądź karną za zbrodnie sądowe, jakich się dopuszczali, wydając oczywiście niesprawiedliwie wyroki, sprzeczne z wówczas obowiązującym prawem. Oprócz uchwały SN z 2010 roku, którą opisałem na wstępie, Waldemar Płóciennik jest autorem równie kuriozalnej uchwały SN z 20 grudnia 2007 roku (I KZP 37/07). Podjęta ona została dla ustalenia odpowiedzialności sędziów, którzy skazywali opozycjonistów za strajki w dniach 13-16 grudnia 1981 roku, mimo że dzienniki ustaw zawierające dekret o stanie wojennym, który zakazywał tych strajków, dotarły do adresatów, tj. do sądów, najwcześniej 17 grudnia 1981 roku.

W cywilizowanym świecie obowiązuje zasada lex retro non agit, którą w sposób zrozumiały można wytłumaczyć, że zakazy zawarte w dekrecie o stanie wojennym obowiązywały dopiero od chwili opublikowania ich w dziennikach ustaw, a nie od chwili ogłoszenia w telewizji bądź na plakatach. W konsekwencji więc sądy nie mogły skazywać za czyny, które w chwili ich popełnienia nie były jeszcze przestępstwami. Przywołana uchwała Sądu Najwyższego z 2007 roku w sposób barbarzyński uznała, że sędziowie byli zobowiązani stosować dekret o stanie wojennym wstecz.

REKLAMA

Sędziowie Bogdan Rychlicki i Waldemar Płóciennik nadal orzekają w Sądzie Najwyższym, a ich „doświadczenia” z lat osiemdziesiątych XX wieku rzutują w istotny sposób na ich obecne orzeczenia. Tymczasem są to ludzie, którzy zamiast orzekać, powinni sami odpowiedzieć za swoje czyny.

REKLAMA